Wojna.

Filozofia ma dosyć dużo do powiedzenia na temat wojny. Na tyle dużo, że nie wiedziałem co wybrać. Jest przecież Heraklit, który pisał, że “wojna jest powszechna i prawym jest spór”. Ten sam Heraklit twierdził też, że:  “wojna jest  wszystkiego ojcem, wszystkiego władcą, jednych  czyni bogami – innych ludźmi, jednych niewolnymi – drugich  wolnymi”. Potem jednak mój wzrok padł na stare rzymskie przysłowie: „si vis pacem, para bellum” (jeśli chcesz pokoju, gotuj się na wojnę). Przysłowie to jak się okazuje pojawia się u Wegecjusza czy Tytusa Liwiusza ale występuje też znacznie wcześniej. W „Prawach” Platona. Zaintrygowany tą informacją sięgnąłem do „Praw” i znalazłem na samym początku, otwierającą niejako to dzieło rozmowę o wojnie właśnie. Tak jak w drugim, bodaj najważniejszym dialogu Platona „Politei” (Państwie), tematem otwierającym tamto dzieło jest pytanie o sprawiedliwość, tak w „Prawach” tematem od którego zaczyna Platon rozważania jest tematu wojny. A skoro „Politeja” dotyczy polityki jaką być powinna, a „Prawa” polityki jaką jest, to można powiedzieć iż, w jakieś części, wojna jest wpisana w realność życia politycznego. I tak, na przykład, według zwolenników filozofii kontraktualnej, państwa pozostają cały czas w tak zwanym „stanie natury”, które jest stanem wojny. Dlaczego tak się dzieje? Bo nie ma nad nimi władzy zwierzchniej, która rozwiązywałaby spory i egzekwowała wykonywanie wyroków. Państwa w stanie natury czynią to, co uznają za korzystne dla siebie i o ile podejmą decyzję o ataku, nie ma ich kto powstrzymać.

Ale Platon pisze też coś, co może być pocieszeniem w czasie wojny. Bo, z jednej strony walka i zmaganie, są jak widzimy, wbrew pozorom wszechobecne. „Nieprzyjaciółmi są wszyscy dla wszystkich w życiu publicznym i prywatnym i każdy sam w stosunku do siebie samego też.” Każdy toczy walkę z innymi ale przede wszystkim z samym sobą. Taką walkę toczy również w swoim wnętrzu państwo. I tu padają najbardziej zaskakujące słowa: „gdzie się wielu niesprawiedliwych zejdzie i zasadzą gwałt sprawiedliwym, którzy są w mniejszości, i zaczną narzucać niewolę, to jeśli zwyciężą, można będzie o takim państwie słusznie powiedzieć, że uległo samemu sobie i to dla niego hańba”. Tak. Państwo, które uległo sobie samemu to państwo upadłe. Nieważne czy wygrywa tę czy inną bitwę. Może nawet wygrać wojnę ale na dłuższą metę nie przetrwa bo jest zepsute wewnętrznie. To, co właśnie widzimy to rządy „niesprawiedliwych”, którzy po całych latach, a może nawet i dekadach, pokazali twarz. Pokazali w taki sposób, że nie da się już tego cofnąć. Państwo zbudowane na kłamstwie nie przetrwa na dłuższą metę i zapadnie się od środka. Państwo walczące sprawiedliwie, wygrało zaraz na początku, niezależnie od wyniku starcia. A wynik ten, na początku, nigdy nie jest oczywisty. Bo na początku niewiele się wie. Jak pisał Hegel: „sowa Minerwy wylatuje z zapadającym zmierzchem”. Jedno czego można być pewnym to to, że wojna wraca właśnie wtedy kiedy zaczynamy już myśleć, że poradziliśmy sobie z nią na zawsze. A przecież, jak ironizował Kant, wieczny pokój, możemy znaleźć jedynie na cmentarzu.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przewiń do góry