Z wojną trochę się już oswoiliśmy. Niedługo minie rok od kiedy do nas powróciła. Ale na jak długo zostanie i czy można się od niej uwolnić? Te pytania nie dają nam spokoju. Wydawało się, że w Europie epoka wojen minęła. Wojny oczywiście były, ale gdzieś daleko. Na tyle daleko, że wydawały się nierealne. Jakieś wiadomości w telewizji, jakieś akcje pomocy i tyle jeśli chodzi o wojnę. Czy przekonanie, że odeszła ona z naszego życia na zawsze było zatem błędne? Niestety tak. Filozoficznie rzecz ujmując wychodzi na to, że wojen nie możemy na dłuższą metę uniknąć. Dlaczego? Bo przeciwieństwem wojny jest pokój. A skoro wojny ma nie być to pokój musiałby być na zawsze, czyli musiałby być wieczny. „Wieczny pokój”, tak właśnie zatytułował jeden ze swoich najsłynniejszych tekstów Immanuel Kant, jednej z największych filozofów w dziejach. Wielkim paradoksem naszych czasów jest, że Kant całe swoje życie spędził w Królewcu, czyli dzisiejszym Kaliningradzie. Obecnie, rosyjskiej enklawie „oblężonej” przez Europę, ale pozostającej smutnym znakiem obecności Rosji wewnątrz naszego kontynentu. I co tenże Kant pisał o wiecznym pokoju, jak widział jego możliwość? Otwierająca tekst anegdota mówi o tym, że autor zaczerpnął tytuł rozprawy z historii o pewnym holenderskim karczmarzu, który na szyldzie swojej oberży, noszącej nazwę „wieczny pokój” kazał narysować cmentarz. Historią ta, nie mnie nie więcej, miała pokazywać, że wieczny albo święty pokój, czyli spokój można, owszem, znaleźć, ale na cmentarzu. Gdyby ktoś jeszcze miał wątpliwości, co do możliwości pokoju na ziemi to tłumaczę. Wielki filozof Kant nie widział możliwości osiągnięcia przez ludzi pokoju, który gwarantowałby, że wojna nigdy nie powróci. Można by powiedzieć, pesymista z tego Kanta. Sprawa jest jednak poważniejsza. Gdyby zastanowić się nad znaczeniem wojny, jak to, między innymi, robi Kant w swoim tekście, okazuje się, że pełni ona swoistą i istotną rolę. Zdaniem filozofa, między innymi poprzez wojny dokonuje się postęp ludzkości. Poprzez naoczne doświadczenie zniszczenia, okrucieństwa i grozy dokonujemy znaczącego kroku w naszym rozwoju. Poprzez negację tego, co złe, zwracamy się w kierunku tego, co dobre. Ludzkość zdaniem Kanta nie może zagwarantować sobie pokoju, bo przestawałaby się, w zasadzie, rozwijać. No tak, nie możemy zagwarantować pokoju, ale może doprowadzić do stanu nieomal wiecznego pokoju. Na czym miałby polegać ten stan? Na upowszechnieniu ustroju republikańskiego, czyli mówiąc bardziej współcześnie, demokratycznego. Dlaczego akurat ten ustrój ma odsuwać widmo wojny? Bo zdaniem Kanta ludzie jako ogół zdają sobie sprawę ze zła jakie niesie ze sobą walka. Wojny wybuchają, bo taki jest kaprys władców i to oni, zwłaszcza jeśli potrafią porwać za sobą masy, podejmują decyzję, w wyniku której, jak im się wydaje, oni sami nie ucierpią. Los oczywiście jest przewrotny i nieraz ci którzy wydawali się niezwyciężeni przegrywali sromotnie. Jeśli państwo ma charakter demokratyczny bardzo trudno w nim uzyskać akceptację decyzji o wojnie. Wynika z tego mniej więcej obecny stan, w którym, wydaje się, znacząca część ludzkości wydaje się rozumieć, jak wielkim błędem jest próba siłowego podboju innego państwa. Agresor, przynajmniej oficjalnie, jest prawie sam. Żadne znaczące państwo otwarcie go nie popiera. Innym pozytywem obecnej sytuacji jest fakt, iż jak już kiedyś o tym pisałem, konflikt za naszą wschodnią granicą będzie miał bardzo duże znaczenie dla przyszłości pokojowego świata. Wydawałoby się na początku, niemożliwe zwycięstwo Ukrainy w tej wojnie dzisiaj już wcale nie jest niemożliwe. Niezwyciężona Rosja wcale nie jest już taka niezwyciężona. Klęska tej próby podboju może dać światu bardzo znaczącą lekcję dla innych agresywnych państw. Może też zatrzymać tego rodzaju próby na wiele lat. Czy zatrzyma na zawsze? W to na razie nie powinniśmy wierzyć.