„It is not the mountain we conquer but ourselves.” Zdanie to potocznie przypisuje się Edmundowi Hillaremu, pierwszemu (wraz z Szerpą Tenzingiem Norgayem) zdobywcy Mount Everestu. Hillary nigdy go nie wypowiedział, aczkolwiek w wywiadzie z 1998 roku całkowicie zgodził się z tą myślą. Dlaczego o tym piszę? 29 maja 2023 w 70 rocznicę zdobycia Mount Everestu mam nadzieje znaleźć się u podnóża tej góry, w dolinie Khumbu, w miejscu zwanym potocznie Everest Base Camp. Około piątej rano rozpocznę wtedy największe, jak dotąd, wyzwanie w mojej biegowej karierze, czyli start w siedemdziesięciokilometrowym Extreme Ultra Everest Marathon czyli znacznie rozszerzonej wersji najwyżej na świecie rozgrywanego maratonu. Te siedemdziesiąt kilometrów to w świecie ultra biegów nic wielkiego, ale na bezdrożach Himalajów w mocno rozrzedzonym powietrzu ten dystans waży baaardzo dużo. Okej, co to ma wspólnego z Edmundem Hillarym i dlaczego o tym wszystkim piszę? Bardzo często bowiem jestem pytany i sam zadaje sobie pytanie: po co to robię? Dlaczego poddaje swój organizm ekstremalnym wyzwaniom, jadę na drugi koniec świata, wspinam na prawie pięć i pól tysiąca metrów i potem biegnę siedemdziesiąt kilometrów, doprowadzając swój organizm do ekstremalnego zmęczenia. Mam nadzieję, że w tym miejscu moja nieco chaotyczne opowieść zacznie układać się w całość. Każde tego rodzaju wyzwanie to tak naprawdę podróż w głąb samego siebie. „Nie zdobywamy szczytów, tylko szczyty naszych możliwości, zwyciężamy samych siebie” parafrazując słowa, których Hillary nie powiedział. No dobrze, skoro chodzi o nas, a nie o zewnętrzne cele, to dlaczego ma to tak wielkie znaczenie? Tu trzeba zapytać o naturę nas samych. Człowiek według koncepcji idącej, aż od Arystotelesa, to istota dążąca do osiągnięcia pełni. Aby tę pełnie osiągnąć trzeba się rozwijać w jej kierunku. Aby się rozwijać trzeba nad rozwojem pracować. O ile pierwsza faza rozwoju jest stosunkowo łatwa, o tyle, im dalej, tym trudniej. Docieramy w końcu w takie rejony, w które mało kto dociera, bo w końcu musimy zadać sobie pytanie, jak bardzo chcemy osiągną naszą pełnie w stu procentach? Jak wiele poświęcimy, aby wykorzystać absolutnie wszystkie dane nam możliwości? Są takie cele, które wymagają ekstremalnego wysiłku i przesuwania granic własnych możliwości. Dlaczego? Bo niektórzy z nas są do tego zdolni, bo ich pełnia leży na wysokości 5500 metrów albo jeszcze wyżej.
A kto w końcu wypowiedział słowa, od których zacząłem swój wpis? Nie wiadomo. W podobnym tonie wypowiadał się, na przykład, Georg Mallory, słynny pionier wspinaczki wysokogórskiej, czy para świetnych amerykańskich wspinaczy Jim Whittaker i Dianne Roberts. Przykłady można by mnożyć, ale przecież nie o to chodzi. Myśl ta wyraża po prostu to, co czyje wielu ludzi gór narażając się na niebezpieczeństwo, po to aby dowiedzieć się czegoś istotnego o sobie.