„Zarazy są w istocie sprawą zwyczajną, ale z trudem się w nie wierzy, kiedy się na nas walą.” pisał Albert Camus w swojej słynnej powieści „Dżuma”. Dlaczego tak się dzieje, dlaczego nie chcemy wierzyć w niebezpieczeństwo, dlaczego nie chcemy uznać jego realności? Dlatego, że kiedy zaraza dotyka „miasto szczęśliwe”, okazuje się że zapomnieliśmy, iż „radość jest zawsze zagrożona”, zapomnieliśmy, że niebezpieczeństwa nie możemy pozbyć się na zawsze. Być może naszym jedynym grzechem był nadmiar szczęścia, być może niepamięć, że życie często bywa okrutne i nasze „szczęśliwe miasta” bardzo łatwo mogą zmienić się w puste, pełne strachu ulice. Ale jakie jest źródło nadziei w tych smutnych czasach? Takie, że wszystko przemija i ten stan, chociaż nowy i obcy, też przeminie. Jest to, swoją drogą, rodzaj sytuacji granicznej, jak to określał Karl Jaspers, sytuacji która niszczy naszą strefę komfortu, chociaż wcale tego sobie nie życzyliśmy. Musimy zmienić gwałtownie nasze życie, bo to co było, już nie wróci i świat nigdy już nie będzie taki jaki był kiedyś. Czy będzie lepszy? Być może. Być może w tym nowym świecie, który nadchodzi, przypomnimy sobie o rzeczach, o których zapomnieliśmy, być może odkryjemy coś, czego do tej pory nie dostrzegaliśmy. Co pozostanie? Nasze człowieczeństwo, to jak się zachowamy bez względu na zagrożenie, to na ile pozostaniemy ludźmi, tak przynajmniej twierdził Camus.