Pandemia, jak niespodziewanie się zaczęła, tak niespodziewanie wydaje się kończyć. Znikają kolejne obostrzenie, życie wydaje się wracać do normy. Pozostaje jednak, na koniec, spory problem. Problem szczepień. Problem, który jak w soczewce skupia wielkie pytanie filozofii politycznej: do czego społeczeństwo ma prawo zmuszać jednostkę? Pytanie to nie jest nowe. Bodaj najgłośniejszą jego analizę przedstawił John Stuart Mill w swoim głośnym eseju zatytułowanym „O wolności”. Pytał on, w jakich granicach jednostka ma prawo czuć się wolna od wszelkich nacisków społecznych, a w jakich tym naciskom, włącznie z przymusem, może podlegać. Mill jako kryterium, którym powinniśmy się kierować aby rozstrzygnąć tę kwestię, wskazał zasadę niekrzywdzenia innego. Dodatkowo zaznaczył też, że państwo nie powinno ingerować w takie nasze działania, które nie dotyczą innych. Czy w kontekście wskazanych przez brytyjskiego filozofa granic, możemy rozstrzygnąć post-pandemiczne dylematy obowiązku szczepienia i prawa do ograniczania działań osób niezaszczepionych? I tak, i nie. Wskazane przez Milla kryterium jest bowiem bardzo trudne do zastosowania. Ale spróbujmy zapytać. Czy nie szczepiąc się na Covid-19 krzywdzimy innych? Z jednej strony nie, bo ryzyko zarażenia ponosimy my sami. Z drugiej strony, nasza choroba może stanowić dla innych zagrożenie, nawet jeśli są to osoby zaszczepione. Czy zatem decyzja dotycząca szczepienia i związanego z tym ryzyka leży w zakresie działań, które nie dotyczą innych? I znowu, raczej nie. Mój wybór stwarza tutaj ryzyko dla osób, z którymi będę miał kontakt. Zakres możliwości wystąpienia niepożądanych dla mnie skutków ubocznych jest nieporównywalnie mniejszy niż możliwe konsekwencje wynikające z braku zabezpieczenia przez chorobą. Jeśli powyższa analiza wydaje się wskazywać raczej jednoznacznie na słuszność obowiązku szczepienia i zasadność ograniczania praw osób niezaszczepionych, dlaczego kwestia ta budzi tak wiele kontrowersji? I co ważniejsze, dlaczego nie pojawił się, i nic nie wskazuje aby miał się pojawić, obowiązek szczepień przeciwko wirusowi? Odpowiedź na to pytanie znowu spycha nas w kierunku niejednoznaczności wskazanej przez Milla granicy. Kwestia ta wydaje się leżeć dokładnie pośrodku obu możliwych punktów widzenia. Każda ze stron ma tutaj swoje argumenty a współczesny indywidualizm doprowadził do stanu, w którym dobro ogółu nie jest już jednoznacznym powodem dla którego ryzykowalibyśmy własne zdrowie. Zamiast przymusu będą zatem stosowane zachęty. W USA szczepieniom ma towarzyszyć rozdawanie piwa ufundowanego przez jednego z jego producentów. W Polsce mamy loterię szczepionkową. Dosyć to kuriozalne, kiedy można dostać nagrodę za szczepienie. Nasuwa się tu nieuchronny wniosek infantylizacji procedury, która powinna być traktowana poważnie i odpowiedzialnie. A może to oznaka niedojrzałości społeczeństwa, które musi zostać nagrodzone aby podjąć ryzyko. Można pocieszyć się tylko tym, że zdecydowana większość obywateli działa dojrzale i bez żadnej dodatkowej motywacji. A tym którzy wezmą udział w loterii wypada życzyć szczęścia,