Wojna. Czy to wszystko może się dobrze skończyć?

Za naszą wschodnią granicą toczy się wojna. Prawdziwa wojna, w której giną ludzie, niszczone są miasta i toczy się walka na śmierć i życie. Co nas czeka i czego możemy się spodziewać? Chociaż to co się dzieje ma zdecydowanie przygnębiający i negatywny charakter, paradoksalnie Europa i świat mogą wygrać w tym konflikcie bardzo wiele. Patrząc na toczące się wydarzenia chłodnym okiem filozofa polityki oceniam, że skutki tego konfliktu powoli wydają się zmierzać w kierunku możliwego pozytywnego zakończenia. Oczywiście pytanie na czym owo pozytywne zakończenie miałoby polegać? W żaden sposób nie neguje skali nieszczęścia wszystkich tych, którzy w jakikolwiek sposób odczuli skutki wojny. Śmierć wielu tysięcy ludzi i ogromne zniszczenia spowodowane inwazją Rosji na Ukrainę nie da się usprawiedliwić żadnymi argumentami. Jest to jednak rzeczywistość, z którą po prostu mamy do czynienia. Trzeba też dodać w tym miejscu, że Polacy z pewnością już teraz są cichymi bohaterami tej wojny. Skala udzielonej przez nas pomocy, gotowość jej niesienia, brak jakichkolwiek wątpliwości wobec przyjmowania potężnej fali uchodźców, budzą już teraz podziw na całym świecie. Myślę, że te chwile będziemy pamiętać bardzo długo. To jest nasze doświadczenie pokoleniowe, które już teraz stało się ważnym momentem naszej historii. Ale wracając do pytania: co dalej? Trzeba zauważyć bardzo szczególny charakter tego konfliktu. Zaczynając od początku. W świecie ukształtowanym przez zaprowadzony po II wojnie światowej porządek międzynarodowy, po raz pierwszy dokonano jawnego naruszenia podstawowej i respektowanej do tej pory zasady nienaruszalności granic suwerennego państwa. Rosja dokonując inwazji na Ukrainę nie starała się nawet specjalnie usprawiedliwiać swoich działań. Nie przedstawiono opinii publicznej żadnego spójnego uzasadnienia tego kroku. Z perspektywy obowiązującego aktualnie łądu międzynarodowego, Rosja rozpoczęła próbę podboju swojego sąsiada, Ukrainy. Wcześniej tego rodzaju posunięcia mogły stać się zarzewiem konfliktu na skalę globalną. Tak było w przypadku pierwszej i drugiej wojny światowej. Tym razem stało się inaczej, bo żadne państwo nie poparło działań Rosji w taki sposób aby przyłączyć się do tej inwazji, żadne też z państw deklarujących sprzeciw wobec rozpoczętej wojny nie pojęło działań zbrojnych przeciwko Rosji. Oczywiście taka postawa świata może frustrować. Ja sam czuje bezsilną złość widząc, co się dzieje paręset kilometrów od naszych granic i mając świadomość, że zbrojna reakcja mogłaby przerwać tragedię wielu ludzi. Dlaczego w takim razie żadne państwo nie odpowiada zbrojnie na działania Rosji, i to pomimo niemal powszechnego potępienia tego, co dzieje się na Ukrainie? Otóż stawka w tej grze jest znacznie większa, niż się to może na pierwszy rzut oka wydawać. Pomimo przygnębiającej bezsilności wobec wielu tragedii jakie generuje wojna, wypadki powoli zaczynają zmierzać w kierunku bardzo pozytywnego w skutkach zakończenia. W Rosji powoli, acz nieustannie narasta frustracja i niezadowolenie z powodu braku osiągnięcia zamierzonych celów, i w zasadzie braku możliwości ich osiągnięcia w najbliższym czasie, a nawet w jakimkolwiek czasie. Trzeba w tym miejscu zadać pytanie podnoszone przez wielu analityków pochylających się nad obecną sytuacją. Czy Rosja może wygrać tą wojnę, a co za tym idzie, podbić i kontrolować Ukrainę? Moim, ale nie tylko moim zdaniem, nie! Co prawda potencjał wojskowy Rosji znacznie przewyższa ten jakim dysponuje Ukraina, ale tylko pozornie. To, co obserwujemy to cenna lekcja tego, jak wielkie znaczenie mają, morale wojska  i fakt, że działa ono na własnym terenie. To jest ukryta broń Ukrainy, która sprawia, że podbój tego kraju przez agresora, ze względu na skalę ewentualnych kosztów, związanych zarówno ze zdobyciem, jak i utrzymaniem kontroli na dłuższą metę, stawia Rosję już teraz na przegranej pozycji. Co więcej. Popatrzmy na międzynarodowe konsekwencje porażki Putina. Porażki, która wcześniej czy później nastąpi. Budowany pieczołowicie porządek międzynarodowy zostaje ocalony, a przyglądające się tej sytuacji państwa, które w razie powodzenia rosyjskiej konkwisty mogłyby powtórzyć ten sam scenariusz w odniesieniu do wielu podobnych, tlących się na całym świecie sporów, odbierają bezcenną lekcję tego, jak stanowcza jest niezgoda wobec łamania zasad porządku międzynarodowego. Oczywiście powstaje pytanie, co jest tą cudowną bronią dzięki której świat chce wygrać z Rosją i zmusić ją do wycofania się z Ukrainy? Jest nią wykluczenie gospodarcze. Tak właśnie, wykluczenie, bo skala sankcji, które się na nie składają, nie ma precedensu w historii. Nigdy jeszcze tak stanowczo i w tak wielkim stopniu nie próbowano wywierać, w sposób pokojowy, nacisku na jakiekolwiek państwo. I tu dochodzimy do najważniejszego pytania: czy to się może udać? Moim zdaniem tak. Jeśli Rosja ulegnie naciskom, to świat jako całość wygra na tym konflikcie z kilku powodów. Po pierwsze. Poczyniony zostanie ważny precedens. Jakiekolwiek państwo, które zdecyduje się podbić zbrojnie inne państwo musi liczyć się z dramatycznymi dla swojej gospodarki konsekwencjami. Po drugie. Zapędy Rosji aby odbudowywać imperium zostaną ostudzone na długo, a być może, ale tu akurat jestem ostrożny w optymizmie, kryzys władzy do jakiego dojdzie na skutek przegranej wojny, stanie się początkiem demokratycznych przemian tego państwa. Po trzecie. Wygra na tym cały świat, bo po okresie panującego od drugiej wojnie światowej względnego pokoju, zostanie ugruntowana zasada nie rozwiązywania sporów między państwami przy pomocy siły. Jak widać w całej tej historii możemy się spodziewać optymistycznego zakończenia, aczkolwiek zdecydowanie za wcześnie jeszcze aby się cieszyć. Póki co możemy mieć nadzieje, że wydarzenia potoczą się według wskazanego przez mnie scenariusza i jak najszybciej zakończy się dramat, na który patrzymy.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przewiń do góry